Przejdź do głównej zawartości

Moje fascynacje wigilijne



Bardzo często każdy z nas przy okazji Świąt Bożego Narodzenia wspomina przeżyte Wigilie i okoliczności z nimi związane. Ja również mam takie wspomnienia, jednak najbardziej w pamięci utkwił mi Wieczór Wigilijny, gdy w połowie lat sześćdziesiątych wraz z grupą przyjaciół (około piętnastu osób) wybraliśmy się na Pasterkę do „klasztorku”, w lesie koło Prudnika. 

Było to kilka lat po tym jak klasztor franciszkanów komuniści zamienili w więzienie dla księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego, a franciszkanów w wielkiej tajemnicy zmuszono by w ciągu paru minut opuścili mury klasztoru i wynieśli się z Prudnika. Sam klasztor wręcz nieprawdopodobnie zdewastowano, całość opasano zasiekami z drutu kolczastego, a mieszkańcom Prudnika nie wolno było nawet zbliżać się w pobliże tego tajemniczego więzienia, gdyż cała okolica była pilnie strzeżona przez wojsko i Urząd Bezpieczeństwa. 

Wigilia o której piszę, to okres, gdy ks. kardynał Stefan Wyszyński kilka lat był już na wolności, a obiekty klasztorne powoli odbudowywano, przy wielkiej ofiarności społeczności Prudnika i okolic. 
 Spadły wówczas ogromne ilości śniegu i pokonywanie około trzech kilometrów z Prudnika do „klasztorku” zajęło nam wiele czasu, gdyż po ciemku (idąc po bezdrożach i tylko na wyczucie) trzeba było przebijać się przez ogromne zaspy, co chwilę ktoś wpadał po uszy w zasypane śniegiem różne doły czy rowy, a śmiechu i radości było przy tym co niemiara. Szczególnie, gdy którąś z  piszczących wniebogłosy dziewcząt trzeba było wyciągać z jakiejś zaspy i oczyszczać ze śniegu. W końcu straszliwie umordowani, przemarznięci, ale wszyscy niebywale szczęśliwi dotarliśmy około jedenastej w nocy do zabudowań klasztornych. Byliśmy jako pierwsi, gdyż dopiero przed samą północą z Prudnika na Pasterkę zaczęli docierać inni mieszkańcy. 
                                                          Warta’2016  
http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/zdjecia/3696040,tlumy-podziwiaja-szopke-ojcow-bernardynow-w-warcie-zdjecia,4670406,id,t,zid.html


Wokół w lesie panowała niezwykła cisza, tylko pośród świerków padały olbrzymie płatki śniegu, a od Groty Lurdzkiej dobiegały delikatne szmery wijącego się pośród skał leśnego strumyka. Kto mógł przysiadł na pątniczej ławeczce i gdy w pierwszych chwilach wszyscy rozbawieni przypominaliśmy sobie nawzajem przeżycia i atrakcje pokonywanej drogi, to bardzo szybko umilkliśmy urzeczeni panującą pośród choinek ciszą i wsłuchując się w dobiegające wokół leśne szmery. 

Wówczas stała się rzecz niezwykła. Oto franciszkanie słysząc, że już pierwsi pielgrzymi dotarli do „klasztorku” delikatnie włączyli nagłośnienie okolicy klasztornej - głośników gdzieś tam porozmieszczanych i poukrywanych na przysypanych ogromem śniegu okolicznych drzewach. I nagle do szmerów strumyka i chrzęstu padających płatków śniegu przyłączył sie delikatny dźwięk kolędy „Wśród nocnej ciszy”. Była to tak niezwykle piękna kompozycja całości pośród zimowej scenerii, że nie tylko milczeliśmy, ale wszystkim nam dech zaparło w piersiach, bo byliśmy świadkiem czegoś wyjątkowo fascynującego i uczestniczyliśmy w jakimś niemal nieziemskim spektaklu wigilijnym, jakiego by chyba żaden reżyser nie wymyślił. Potem pośród skał, w drzemiącym świerkowym lesie popłynęły dźwięki - „Cicha noc, piękna noc, wszystko śpi.... i następne i następne kolędy.
            Jednak te pierwsze chwile tego niezwykłego spektaklu typu „światło i dźwięk” w przepięknej naturalnej scenerii, najbardziej utkwiły nam wszystkim w pamięci i do dzisiaj każdy z uczestników tamtej pasterkowej eskapady świetnie te momenty pamięta, jako wspaniałe i niezapomniane przeżycie wigilijne.
Grota Lurdzka. Prudnicki Las

            Dodatkową atrakcją było jeszcze to, że gdy siedzieliśmy tacy zmarznięci, a jednocześnie zafascynowani i szczęśliwi, wówczas podszedł do nas jeden z franciszkanów proponując nam gorącą herbatę. Dzisiaj przyznaję, że chyba dzięki tej rozgrzewającej herbacie uniknęliśmy przeziębień, ale wówczas była to dodatkowa przyjemność składająca się na to, że tamta Pasterka w Prudnickim Lesie z lat sześćdziesiątych tak wszystkim mam utkwiła w pamięci i stała się wyjątkowym przeżyciem.
             
Dzisiejsza okolica „klasztorku” jest bardziej uporządkowana, jednak dawniej wszystko wręcz tonęło w niezliczonej ilości świerków różnej wielkości i przeróżnych zarośli. A wszystko to przysypane śniegiem nawet w dzień tworzyło wręcz nieprawdopodobnie piękną scenerię, porównywalną chyba tylko z zachwycającymi ostępami leśnymi w niedostępnych górach.
            Także dzisiaj głośniki rozmieszczone po okolicy wydają się niczym szczególnym. Ale proszę pamiętać, że w tamtych czasach był to pewien ewenement w skali Polski, gdyż megafony mogły być wykorzystywane tylko publicznie do celów, jakie odpowiadały ówczesnym władzom - dla wychwalania komunizmu i propagowania treści i pieśni na jakie pozwalały władze.
                                                                          
PS.
Wiele fragmentów głośnego przed laty filmu fabularnego „Prymas” nawiązuje do prudnickiego” okresu uwięzienia prymasa – w tym np. potwornie zrujnowane wnętrze kościelne. 
Ks. kardynał Stefan Wyszyński uwięziony w Prudnickim Lesie w czasie swego tam pobytu ułożył treść Ślubów Jasnogórskich”, które od tego okresu wprowadzono do obrzędów Kościoła. Ten fakt ułożenia treści Ślubów w „klasztorku” - odkrył i udowodnił rodowity prudniczanin dominikanin ś.p. ojciec dr Jan Góra, z którym miałem przyjemność chodzić do tej samej szkoły podstawowej. 
Kilka lat temu podarowałem ojcu Janowi Górze reprodukcję mojej grafiki, przedstawiającą przyklasztorną Grotę Lurdzką – nieco powspominaliśmy lata dzieciństwa – w tym przepyszne poziomki, jakie wówczas można było w ogromnych ilościach znaleźć wokół klasztorku. 
Oryginał rysunku wiele lat temu przekazałem do sprzedaży na jednej z licytacji charytatywnych.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Obraz Matki Bożej Różańcowej.

Jedną z moich prac specjalnych jest obraz Matki Bożej Różańcowej , choć ten obraz olejny stał się dosyć wyjątkowy dopiero z chwilą jego ukończenia. Obraz był malowany na zamówienie jednego z księży, urodzonego w Tarnopolu na Wołyniu (obecnie Ukraina). Oryginał obrazu przed II wojną światową zdobił kościół w Tarnopolu – kościół całkowicie zburzony już po wojnie z polecenia ówczesnych władz komunistycznych Związku Radzieckiego. Oryginał obrazu MB Różańcowej został potajemnie wywieziony do Polski i obecnie znajduje się w jednym z poznańskich kościołów. Obraz który namalowałem, nie jest dokładną kopią, gdyż w uzgodnieniu z zamawiającym obraz księdzem, w tej pracy wprowadziłem pewne zmiany. Obraz został ukończony w czasie bardzo ciężkiej choroby papieża Jana Pawła II, gdy cały świat z niepokojem śledził stan zdrowia Wielkiego Polaka.  Pracę nad obrazem rozpocząłem kilka miesięcy wcześniej i nie ukrywam, że miałem z nim dosyć poważne problemy. Jednak podczas jednej z konsultacji, zamaw

Zaginiony obraz Jana Matejki, który miałem odtworzyć.

Kilka lat temu zgłosiła się do mnie pewna pani z propozycją, a głównie z pytaniem: czy na podstawie czarno-białego zdjęcia mógłbym namalować i odtworzyć obraz, który zaginął w czasie II wojny światowej? Wyjątkowość tej propozycji była o tyle niezwykła, że chodziło o zaginiony obraz Jana Matejki pt. “Chrzest Warneńczyka”. Jak usłyszałem, ten obraz to była pamiątka rodzinna pani Marii Kuleszyńskiej (z rodu Głębockich), a ostatnim posiadaczem obrazu był jej ojciec pan Mieczysław Głębocki. Opowieść pani Marii była tyleż sensacyjna, co wręcz nieprawdopodobna, ale na dowód tego co usłyszałem pani dała mi szereg artykułów, które na temat tego tajemniczego obrazu pisał niegdyś pan redaktor Marian Siembieda. Jak się dowiedziałem pradziadek pani Marii, Jan Kanty Doliwa Głębocki zamówił ten obraz u Jana Matejki, który zgodnie z życzeniem zamawiającego wszystkim twarzom na obrazie nadał oblicza bliższych i dalszych członków rodu Głębockich. Obraz zawieziono do posiadłości Głębockich - Ł

Matka Boska Bolesna z Monasterzysk

W kościele we wsi Bogdanowice koło Głubczyc w woj. opolskim znajduje się cudowny obraz Matki Boskiej Bolesnej. W wiosce tej na południowo-zachodnim krańcu Polski corocznie we wrześniu (z udziałem Kresowian rozrzuconych po całej Polsce oraz po różnych krajach świata) od wielu lat odbywają się uroczystości poświecone kultowi Matki Boskiej Bolesnej. Z obrazem tym związana jest bardzo powikłana historia, gdyż przed II wojną światową znajdował się on w kościele parafialnym w Monasterzyskach w powiecie buczackim (woj. tarnopolskie). Pomijając już same bardzo tajemnicze i dziwne losy obrazu zanim zawisł na jednym z ołtarzy w kościele parafialnym w Bogdanowicach, to dzięki staraniom tamtejszego proboszcza Adama Szubki od 2014 roku kościół ten pw. Podwyższenia Krzyża Świętego został podniesiony do roli Sanktuarium Kultu Maryjnego. Bardzo często przyjeżdżam na organizowane tam podniosłe uroczystości, gdyż też jestem Kresowiakiem, mieszkającym obecnie w Kędzierzynie-Koźlu na Opolszc