Przejdź do głównej zawartości

Renowacja zabytkowych i bardzo starych ksiąg

Kilka lat temu zgłosił się do mnie pewien pan, któremu niegdyś odtwarzałem zdobienia na bardzo zniszczonej starej ramie do obrazu. Rama stanowiła dla niego cenną pamiątkę rodzinną, a sposób jej odtworzenia oraz efekt końcowy były bardzo dobre, co oczywiście bardzo ucieszyło tego klienta, który przy okazji zamówił do tej odnowionej i dosyć nietypowej ramy obraz. Ten pan jest częstym moim klientem przywożąc mi co i rusz stare obrazy do czyszczenia i drobnych prac naprawczych, a obrazy te (zazwyczaj bardzo cenne) wyszukuje i kupuje za marne pieniądze na wszelkich targach staroci. Tym razem ten miłośnik staroci przywiózł mi do renowacji bardzo stare dwie księgi, bardzo sfatygowane , ale już sam widok tych ksiąg budził spory respekt, gdyż pochodziły (sic!) z 1753 roku i były rarytasami w swej dziedzinie. Obie księgi o tematyce religijnej miały drewniane okładki oprawione w skórę, a zamykane były (uszkodzonymi) mosiężnymi klamrami, z których w dodatku jednej brakowało.


            Wszystko przedstawiało dosyć żałosny widok z uwagi na zniszczenia jakie poczynił czas w obu księgach, ale główne zniszczenia były spowodowane nieodpowiednimi sposobami obchodzenia się z tak cennymi księgami. 


Nie chciałem podjąć się tej tak bardzo poważnej pracy konserwatorskiej, gdyż była to perspektywa bardzo poważnej i żmudnej pracy i była pracą dla jakiejś pracowni konserwatorskiej lub muzeum, gdzie także dokonuje się niekiedy takich napraw. Niemniej ten pan obstawał przy swoim twierdząc, że jak mnie zna, to na pewno taką pracę wykonam zgodnie z wszelkimi kanonami i regułami sztuki konserwatorskiej, a jednocześnie zgodnie z jego oczekiwaniami. Owszem, kiedyś robiłem drobne naprawy starych książek, ale nigdy nie naprawiałem aż tak starych - a tym bardziej tak bardzo cennych ksiąg. W końcu uzgodniliśmy zakres prac jakie mam wykonać i przystąpiłem do pracy.

Trochę przerażały mnie drewniane okładki obu ksiąg, które były rozwarstwione i bardzo zdeformowane z wieloma ubytkami,






 a pokrywająca je skóra też  miała wiele ubytków.

 Rozlatujące się płótno na grzbietach obydwu zabytków również wymagało wymiany. Przyznaję, że tu bardzo cennymi i bardzo pomocnymi okazały się rady i wskazówki doświadczonego introligatora, któremu również zdarzało się oprawiać oraz naprawiać stare księgi zgodnie z regułami sztuki. 

Choć jak przyznał  pan Jan Potoniec nie miał zlecanych tego typu prac odtworzeniowych , w dodatku w tak skomplikowanym zakresie. Pewnym problemem były też klamry mosiężne, z których jedną musiałem wykonać całkowicie nową, ale tak by niczym nie różniła się od pozostałych – na których widać było patynę czasu.

            Ku memu zaskoczeniu problem też stanowiły nity, którymi wszystkie klamry spinające były przymocowane do skóry spinającej drewniane okładki. W przypadku wykonania nowej klamry, największym problemem okazała się tu nietypowa grubość blachy mosiężnej, której przez bardzo długi czas nie mogłem nigdzie znaleźć, ale w końcu ten pozornie błahy problem blachy udało mi się pokonać. Przez dłuższy czas nie mogłem znaleźć odpowiednich nitów mosiężnych, których już dawno nie używa żaden ze znanych mi zakładów. Tu również z wielką pomocą przyszedł mi mój kolega Tadeusz Pocałuń, które potrzebne mi nity zakupił gdzieś w Niemczech.

Sam przebieg prac renowacyjnych trwał dosyć długo i najlepiej obrazują to zdjęcia, a moja ingerencja sprowadzała się tu jedynie do zmontowania w całość obu ksiąg, ale tak by w niczym nie naruszyć ich zabytkowej wartości. 

Wymagało to niekiedy wielu bardzo nietypowych zabiegów i przeróżnych kombinacji. Ale na pewno było to dla minie bardzo cenne i frapujące zajęcie, a właściciel obydwu ksiąg nie krył swego zadowolenia widząc końcowy efekt mojej pracy. Zabawnym momentem było, gdy nie mógł odróżnić starej klamry od tej nowej wykonanej przeze mnie. 

Przyznaję, że po latach widząc obie klamry na zdjęciu – też nie potrafię wskazać tej oryginalnej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Obraz Matki Bożej Różańcowej.

Jedną z moich prac specjalnych jest obraz Matki Bożej Różańcowej , choć ten obraz olejny stał się dosyć wyjątkowy dopiero z chwilą jego ukończenia. Obraz był malowany na zamówienie jednego z księży, urodzonego w Tarnopolu na Wołyniu (obecnie Ukraina). Oryginał obrazu przed II wojną światową zdobił kościół w Tarnopolu – kościół całkowicie zburzony już po wojnie z polecenia ówczesnych władz komunistycznych Związku Radzieckiego. Oryginał obrazu MB Różańcowej został potajemnie wywieziony do Polski i obecnie znajduje się w jednym z poznańskich kościołów. Obraz który namalowałem, nie jest dokładną kopią, gdyż w uzgodnieniu z zamawiającym obraz księdzem, w tej pracy wprowadziłem pewne zmiany. Obraz został ukończony w czasie bardzo ciężkiej choroby papieża Jana Pawła II, gdy cały świat z niepokojem śledził stan zdrowia Wielkiego Polaka.  Pracę nad obrazem rozpocząłem kilka miesięcy wcześniej i nie ukrywam, że miałem z nim dosyć poważne problemy. Jednak podczas jednej z konsultacji, zamaw

Zaginiony obraz Jana Matejki, który miałem odtworzyć.

Kilka lat temu zgłosiła się do mnie pewna pani z propozycją, a głównie z pytaniem: czy na podstawie czarno-białego zdjęcia mógłbym namalować i odtworzyć obraz, który zaginął w czasie II wojny światowej? Wyjątkowość tej propozycji była o tyle niezwykła, że chodziło o zaginiony obraz Jana Matejki pt. “Chrzest Warneńczyka”. Jak usłyszałem, ten obraz to była pamiątka rodzinna pani Marii Kuleszyńskiej (z rodu Głębockich), a ostatnim posiadaczem obrazu był jej ojciec pan Mieczysław Głębocki. Opowieść pani Marii była tyleż sensacyjna, co wręcz nieprawdopodobna, ale na dowód tego co usłyszałem pani dała mi szereg artykułów, które na temat tego tajemniczego obrazu pisał niegdyś pan redaktor Marian Siembieda. Jak się dowiedziałem pradziadek pani Marii, Jan Kanty Doliwa Głębocki zamówił ten obraz u Jana Matejki, który zgodnie z życzeniem zamawiającego wszystkim twarzom na obrazie nadał oblicza bliższych i dalszych członków rodu Głębockich. Obraz zawieziono do posiadłości Głębockich - Ł

Matka Boska Bolesna z Monasterzysk

W kościele we wsi Bogdanowice koło Głubczyc w woj. opolskim znajduje się cudowny obraz Matki Boskiej Bolesnej. W wiosce tej na południowo-zachodnim krańcu Polski corocznie we wrześniu (z udziałem Kresowian rozrzuconych po całej Polsce oraz po różnych krajach świata) od wielu lat odbywają się uroczystości poświecone kultowi Matki Boskiej Bolesnej. Z obrazem tym związana jest bardzo powikłana historia, gdyż przed II wojną światową znajdował się on w kościele parafialnym w Monasterzyskach w powiecie buczackim (woj. tarnopolskie). Pomijając już same bardzo tajemnicze i dziwne losy obrazu zanim zawisł na jednym z ołtarzy w kościele parafialnym w Bogdanowicach, to dzięki staraniom tamtejszego proboszcza Adama Szubki od 2014 roku kościół ten pw. Podwyższenia Krzyża Świętego został podniesiony do roli Sanktuarium Kultu Maryjnego. Bardzo często przyjeżdżam na organizowane tam podniosłe uroczystości, gdyż też jestem Kresowiakiem, mieszkającym obecnie w Kędzierzynie-Koźlu na Opolszc