Od pewnego
czasu zaobserwowałem jakby wzmożony „ruch w obrazach”, gdyż co pewien czas
otrzymuję bardzo ciekawe zamówienia.
Swoją
przygodę z obrazami rozpocząłem od namalowania pejzażu, ale jednym z pierwszych
obrazów było namalowanie „Stańczyka” wg znanego obrazu Jana Matejki. Wybrałem
go wówczas z dwóch powodów.
Po
pierwsze; zawsze Stańczyk robił na mnie ogromne wrażenie, a po drugie;
zaczynając malować, natychmiast „skoczyłem na głęboką wodę”, gdyż uznałem, że
jeżeli dobrze namaluję tak charakterystyczną twarz oraz wyjątkowo wymownie
splecione ręce Stańczyka, to będę miał jakąś pewność, że mogę „bawić się w
malowanie” innych obrazów.
Tamten pierwszy mój „Stańczyk” sprzed ponad 30
lat trafił do mego kuzyna i do dzisiaj wisi u niego w domu na honorowym miejscu
.
Kilka
miesięcy temu zobaczył ten obraz znajomy kuzyna , mieszkający w Czechach. Mężczyzna
ów od zawsze był zafascynowany malarstwem J. Matejki, toteż zgłosił się do mnie
z propozycją namalowania obrazu wg ściśle określonych wymiarów.
Było to już chyba moje trzecie lub czwarte podejście do tego
dosyć trudnego obrazu, ale ta ostatnia wersja jest chyba najlepsza.
Obraz wypadło mi malować w dosyć trudnym i skomplikowanym
dla mnie okresie, a z uwagi na brak czasu i bardzo napięte terminy, robiłem go
w pewnym ciągu czasowym, bez oglądania się na porę dnia (dzień, noc, do białego
rana, itd.). Jedynie końcowe poprawki i korekty robiłem przy bardzo dobrym
świetle dziennym.
Pokazuję dokumentację fotograficzną z procesu
malowania „Stańczyka”.
Ten obraz szczególnie ostatnio jest jakby wyjątkowo
aktualny, gdyż oddaje pewien „klimat” zadumy nad tym, co ostatnio od kilku lat
dzieje się w Polsce.
Wszyscy ten fragment, jak i całość obrazu znamy jako „Stańczyk”, ale jest to
druga nazwa tego obrazu, pewien skrót, gdyż pierwotnie Jan Matejko swemu dziełu
nadał tytuł:
„Stańczyk w czasie balu na dworze królowej Bony, kiedy wieść
przychodzi o utracie Smoleńska”.

Komentarze
Prześlij komentarz